Twój koszyk jest pusty

Sztuka prymitywna kontra wielcy kreatorzy

Napisane 11 listopad 2020.

Współczesna ulica to konglomerat różnych stylów modowych. Liczni foshioniści, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, dość dobrze odnajdują się w proponowanych przez kreatorów trendach i rozmaicie je interpretują, dostosowując do swoich osobowości, wymogów pracy czy po prostu poczucia wygody. Nadążający za propozycjami aranżacyjnymi zwykli zjadacze chleba mają w czym wybierać. Zdaje się, że to ulica staje się dyktatem mody, choć wiadomo, że nie jest to teza nowa.

Żyjemy w czasach, w których nie można już, ograniczając się do paru trendów, powiedzieć co jest dziś modne. Ale tak samo nie możemy jednoznacznie powiedzieć, co na topie nie jest… Smutne? Absolutnie nie, ta sytuacja otwiera bowiem inne możliwości.

Brak jednoznacznej klasyfikacji wyznaczników współczesnej dziedziny fashion pozostawia tak naprawdę wielkie pole dla wyobraźni indywidualnej. W tej chwili każdy dla siebie może być kreatorem, trendseterem i stylistą. Łączymy różne style, sięgamy do przeciwieństw w kolorach lub fasonach i albo nasze dzieło staje się w oczach innych mistrzostwem świata, albo przeciwnie, eksperymentem rodem z życia dziwaka. Jedno jest pewne, człowiek poszukuje pomysłu na siebie i dzięki metodzie prób i błędów w końcu znajduje

W toku tych zabaw z wizerunkiem widać coraz wyraźniej wyłaniającą się tendencję zwrotu do sztuki prymitywnej, która święciła tryumfy pod koniec wieku XIX, głównie we Francji. Okazuje się, że malarstwo naiwne to skarbnica inspiracji. Gdyby spojrzeć na streetstyle głębiej, dostrzec można tendencje do „prymityzowania mody”. Na płaszczach i marynarkach pojawiają się rysunki i malunki rodem z krainy dziecięcej wyobraźni, a także projekty wprost stylizowane na sztukę uprawianą przez małe dzieci. Mamy w użyciu spraje, farby, stemple, szablony, za pomocą których twórcy współcześni ozdabiają ubrania, tworząc abstrakcyjną grafikę. Wyrazem prymitywizmu jest także dekonstrukcja i pozorne zaburzenie proporcji w ukazaniu sylwetki. Wcześniejsze oversize ustąpiły miejsca rzeczom o wiele za dużym (płaszcze, marynarki, spodnie), co zmusza do zadania pytania o sens tradycyjnego podziału rozmiarów. Już w tej chwili mamy zakłady produkujące odzież tylko w dwóch lub trzech rozmiarach, także z powodu ochrony przyrody.

Wyrazem sztuki prostej czy raczej jej wykorzystania jest także sztuka ludowa i rękodzieło; hafty, elementy dziergane z wełny na drutach czy na szydełku, design folkowy. Mamy więc próby łączenia współczesności z tym co dawne. To nowa odsłona tak ukochanego przez nas wszystkich vintage.

W tej sytuacji znamienne się staje, że światowy kreator schodzi z piedestału modowego demiurga, a jego rola ogranicza się jedynie do inspiracji. Czy to umniejszenie jego roli, zdeprecjonowanie go? Chyba nie, bo podążając ścieżką wytyczoną przez tych wielkich, można stać się samemu twórcą i korzystając z wyobraźni, próbować tworzyć coś, czego jeszcze nie było. Czy zatem zwykły śmiertelnik ma siłę się przebić i czy to w ogóle jest ważne dla współczesnych zjawisk kulturowych? To pytanie pozostaje retorycznym…